Nationaal Museum van de Speelkaart

Wbrew zimnemu wiatrowi, który przywiał deszczowe chmury wybraliśmy się wczoraj do Belgii. Powód był prozaiczny - paliwo w Belgii jest zdecydowanie tańsze niż w Holandii, a skoro do granicy mamy stosunkowo niedaleko to dlaczego by tego nie wykorzystać? Wsiedliśmy w samochód i ruszyliśmy. Nie chciałam aby nasza wycieczka sprowadzała się jedynie do zatankowania i zrobienia zapasów na cały tydzień, więc przeszukałam internet i znalazłam coś co mnie zainteresowało. Mowa o muzeum kart do gry. 


Przy zakupie biletów (5 euro za osobę dorosłą; studenci i uczniowie mają zniżki) bardzo miły i uśmiechnięty pan zapytał nas czy chcemy obejrzeć 15 minutowy film w języku angielskim. Skorzystaliśmy z tej propozycji, ale wcześniej pan zaprowadził nas do szatni i poczekał na nas, aż się rozpłaszczymy. Wskazał nam salę kinową i włączył film. Nawet jeśli miałabym z niego nic nie zrozumieć to i tak polecam obejrzenie go - można zobaczyć na własne oczy na jakiej zasadzie działają urządzenia i maszyny, które są do zobaczenia w muzeum. 








Po obejrzeniu filmu, już sami, ruszyliśmy na zwiedzanie. Już w czasie filmu nasunął mi się wniosek, dość oczywisty, że muzeum kart to de facto muzeum druku. W końcu karty są drukowane. Gdy to do mnie dotarło odrobinę się wystraszyłam, że powieje nudą, ale... Nic z tych rzeczy! Owszem w muzeum 95% powierzchni zajmują maszyny, które można jedynie podziwiać, ale w czasie naszego zwiedzania pracownicy tej jednostki na naszych oczach na owych urządzeniach zaczęli drukować karty. Rewelacja! 





5% pozostałej powierzchni muzeum jest interaktywna. Zachwycił mnie stolik z tabletami, na których można grać np. w pasjansa. Rewelacyjnym pomysłem jest również stół w którym wciśnięcie odpowiedniego guzika uruchamia mechanizm i na dół zjeżdżają karty do niego przypisane. 




Obok części interaktywnej znajduje się kącik, w którym są kostiumy i osoby chętne mogą przebrać się za postacie znane z kart do gry. Z chęcią zostałabym Jockerem! ;) Rewelacyjnym pomysłem na spędzenie czasu w muzeum jest również skorzystanie ze stołu w kasynie i rozegranie np. jednej partyjki pokera. 







W innej części muzeum można zobaczyć karty z różnych stron świata, w różnych wzorach graficznych, z różnych czasów. W tym samym miejscu znajdują się obrazy malarstwa najróżniejszych artystów, których tematyką jest gra w karty; a także gilotyna! Przecież niejednokrotnie przegrany w karty tracił głowę. 







Reasumując, początkowo temat kart do gry wydawał mi się ciekawy, później przyszła lekka obawa o to, że powieje nudą, a skończyło się na tym, że wyszłam stamtąd zachwycona. Ciekawe podejście do tematu, zaskakujące rozwiązania interaktywne oraz pomysł na umieszczenie w muzeum rzeczy luźno powiązanych z kartami zaskakuje i sprawia, że przynajmniej ja z chęcią wrócę w to miejsce. 









I tak będąc w muzeum kart do gry przypomniała mi się nasza wyprawa do Zamku w Pieskowej Skale i nasze mocno mieszane uczucia po tej wizycie. Niby muzeum to muzeum, a jednak podejście do odwiedzających i do samej idei muzealnictwa zupełnie inne. Wygląda na to, że dla chcącego nic trudnego. Jak się chce to MOŻNA!


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kupujemy skuter

Witamy w Turnhout

Ammerzoden